Born Pretty Store proponowało mi współpracę już dawno temu, bardzo długo odmawiałam, w końcu przejrzałam ich stronę, znalazłam kilka ciekawych rzeczy i się zgodziłam. Na paczkę czekałam ok. 3 tyg, w końcu przyszła... z zawartością inną niż zamawiałam ;) No ok, zdarza się - zgłosiłam, przeprosili, obiecali wysłać tym razem właściwą, a ja wzbogaciłam się o całkiem fajne kolczyki ;) Za drugim razem czekałam już dłużej, bo ok. 5 tygodni, nie wiem jednak, na ile to wina samego sklepu, na ile poczty. W każdym razie - przesyłka przyszła cała i dobrze zapakowana.
Zamówiłam 3 rzeczy.
Pierwsza to szminka o jakże słodkiej nazwie - Bubu Professional ;)))
Spodobał mi się bardzo kolor, bo już od dawna chodził za mną taki ostry, wręcz neonowy róż (wybrałam odcień nr 5). Sama szminka opakowana jest w metalowe, solidne opakowanie. Ma gładką, dość "mokrą" konsystencję, która dobrze sunie po ustach. Podoba mi się bardzo, że kolor można stopniować - jedna warstwa daje bardzo leciutki, delikatny kolor na ustach, dołożenie drugiej warstwy sprawia, że kolor nabiera na intensywności i jej "neonowość" się wyostrza. Pozostawia delikatnie mokre wykończenie. Szminka jest przy tym naprawdę trwała - spokojnie wytrzymuje kilka godzin bez poprawek. Nie wysusza ust, nie ma smaku ani aromatu. Niestety, trzeba mieć do niej naprawdę dobrze zadbane usta, inaczej zbiera się w zagłębieniach i podkreśla skórki.... Kosztuje 2,99$ i dostępna jest w kilkunastu fajnych, równie intensywnych kolorach.
Drugi produkt to zestaw dwóch eyelinerów w żelu.
Eyelinery są sygnowane przez markę o nazwie... Music Flower :D :D Gdy już się pośmialiśmy z nazwy, pora przejść do konkretów - w kartoniku otrzymujemy dwa eyelinery w plastikowych słoiczkach - brązowy i czarny oraz dwa krótkie pędzelki - skośny i mini-języczek. Pędzelki raczej słabo przydadzą się do malowania - mi o wiele lepiej malowało się kreskę moimi pędzlami niż nimi.
Przede wszystkim muszę przyznać, że eyelinery są miękkie, kremowe i bardzo łatwo namalować nimi kreskę bez niepotrzebnego szarpania powieki. Pigment też bardzo przyzwoity. Problem zaczyna się jednak dopiero wtedy, gdy chcemy coś poprawić i przejedziemy pędzlem po już namalowanej kresce - robią się wówczas prześwity. Trwałość przeciętna - jeśli nie pocieramy oczu raczej wytrwa od rana do wieczora, gorzej jeśli - tak jak ja - często majstrujecie przy oczach albo macie problem z łzawieniem w kącikach, wówczas dość łatwo o rozmazanie linerów. Mam wrażenie, że to bardziej eyelinery w kremie niż żelu i dlatego ich konsystencja jest tak "niestabilna". Gdyby nie rozmazywały się tak mocno, myślę, że mogłabym je polubić. Duet linerów kosztuje 5,70$.
Ostatnia rzecz to skośny pędzel do makijażu typu flat-top.
Z niego jestem najbardziej zadowolona i z czystym sumieniem polecam. Jest solidnie wykonany, włoski nie wypadają, a skuwka nie rozszczelnia się mimo częstego prania. Świetnie sprawdza się u mnie do nakładania podkładu mineralnego metodą stemplowania. Lubię też nim rozcierać granice bronzera i różu - jest do tego idealny! Jest gęsty, zbity, a przy tym miękki i przyjemny dla skóry. Nie szarpie, nie drapie, nie ciągnie. Odkąd go mam bardzo rzadko sięgam po inne pędzle do podkładu. Pędzel kosztuje 6,28$.
Na koniec mam dla Was kupon zniżkowy - 10% na zakupy w BPS. Wystarczy wpisać kod WMG10 przy podsumowaniu zamówienia. Kupon łączy się z darmową wysyłką.
Znacie Born Pretty Shop? Coś polecacie?