27.04.2014

Lavera: Kuracja na pryszcze 2w1 z wyciągiem mięty i cynku

Cześć dziewczyny,

Dziś przychodzę do Was z recenzją naturalnego specyfiku na pryszcze :) Mowa o kosmetyku marki Lavera: Kuracji na pryszcze 2 w 1.
Na szczęście, dzięki świadomej i mocno naturalnej pielęgnacji, udało mi się kilka lat temu pozbyć  uporczywego trądziku. Nie zmienia to oczywiście faktu, że wciąż mam mieszaną skórę, która lubi - od czasu do czasu - wyprodukować jakieś niespodzianki ;) Zdarza się to zwłaszcza przed okresem, a szczególnie wtedy, kiedy potrzebuję dobrze wyglądać... Niestety, zwykle są to dość bolesne i długo gojące się podskórne gule. Kilka razy próbowałam stosować tzw. punktowe specyfiki na pryszcze, ale okazywało się, że mają one działanie tylko doraźne - zmniejszały zaczerwienienia i obrzęk, natomiast pryszcz wciąż tkwił pod skórą, był wyczuwalny pod palcami i po jakimś czasie uaktywniał się na nowo.
Dałam więc sobie spokój z tego typu produktami, ale jakiś czas temu w moje ręce trafiła wspomniana wyżej kuracja Lavery. Tym, co spowodowało, że postanowiłam ją wypróbować, jest przemyślany, naturalny skład.
Czy Kuracja na pryszcze faktycznie zwalcza pryszcze, czy także - jak jej poprzednicy - jedynie wycisza je na chwilę? Zapraszam na recenzję :)

Lavera: Kuracja na pryszcze 2w1 z wyciągiem mięty i cynku

Lavera: Kuracja na pryszcze 2w1 z wyciągiem mięty i cynku


Opakowanie: W niewielkim kartonowym pudełeczku znajdziemy "różdżkę" z dwoma końcówkami - jedna część - etap 1- zawiera płynną, przezroczystą substancję (roboczo nazwę ją "wysuszaczem") i zakończona jest roll-on'em (który niestety, czasem się zacina), druga końcówka - etap 2 - to korektor z aplikatorem w formie gąbeczki.

Konsystencja, zapach: Wysuszacz na płynną, rzadką konsystencję, dlatego roll-on jest tu dobrym rozwiązaniem. Pachnie intensywnie miętą i rozmarynem, wchłania się bardzo szybko i nie zostawia żadnej warstwy na skórze. Niemal od razu można nałożyć krem albo zrobić makijaż. Korektor jest gęsty, ale dobrze rozsmarowuje się na skórze. Może jednak podkreślać suche skórki. Delikatnie czuć w nim cynk i zioła.

Skład: 
Etap 1: Aqua, Alcohol, Salix Alba (Willow) Bark Extract, Zinc Lactate, Xanthan Gum, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Oil, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Extract, Sodium Hyaluronate, Citric Acid, Tartaric Acid, Fragnance (Parfum), Limonene, Citral, Linalool, Geraniol, Citronellol

Etap 2: Aqua, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Cocos Nucifera Oil, Titanium Dioxide (CI 77891), Zinc Oxide, Alcohol, Silica, Salix Alba (Willow) Bark Extract, Glyceryl Stearate Citrate, Glycerin, Stearic Acid, Palmitic Acid, Cetearyl Alcohol, Iron Oxide (CI 77492), Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Oil, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf extract, Xanthan gum, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Magnesium stearate, Hydrogenated Lecithin, Bismuth Oxychloride (CI 77163), Mica (CI 77019), Iron Oxides (CI 77499), Chromium Oxide Green (CI 77289), Tocopherol, Helianthus Annus (Sunflower) Seed Oil, Ascorbyl Palmitate, Fragnance (Parfum), Limonene, Citral, Linalool, Geraniol, Citronellol

Działanie: Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona działaniem "wysuszacza". Nie daje szans pryszczom - te drobne podsusza i łagodzi tak, że znikają w okamgnieniu, te większe, trudniejsze - wyciąga na wierzch - a następnie szybko i bezproblemowo goi (w przeciągu 4 dni po takiej większej "guli" nie ma już śladu). Co dla mnie absolutnie ważne - nie usypia on pryszczy, a faktycznie leczy - niespodzianki znikają i nie pojawiają się na ich miejsce podskórne grudki, które za jakiś czas znowu atakują. Czyli jest dokładnie tak jak być powinno! :) Choć nazwałam go roboczo "wysuszaczem", możecie być spokojni - nie wyczyni on na Waszej skórze spustoszenia. Wysusza on niespodzianki jedynie w takim stopniu, w jakim jest to niezbędne do ich wygojenia :)
Druga część - niestety - dla mnie okazała się niewypałem. Korektor ma tak ciemny, pomarańczowy kolor, że nie ma szans bym była w stanie go używać. Próbowałam rozcierać najcieniej jak to możliwe - nic z tego, wyglądałam jak upstrzona pomarańczowymi plackami :( Jestem trochę zawiedziona, że Lavera nie wypuściła dwóch wariantów kolorystycznych - ten dostępny jest naprawdę tak ciemny, iż sądzę, że mało komu będzie odpowiadał... Szkoda, u mnie druga końcówka pozostaje bezużyteczna. Na szczęście pierwsza - daje radę! :)

Dostępność: KLIK

Cena: 44,90 zł/5,5 ml + 5 ml

Ocena: 4/6

Lavera: Kuracja na pryszcze 2w1 z wyciągiem mięty i cynku

Lavera: Kuracja na pryszcze 2w1 z wyciągiem mięty i cynku

Lavera: Kuracja na pryszcze 2w1 z wyciągiem mięty i cynku

Lavera: Kuracja na pryszcze 2w1 z wyciągiem mięty i cynku

Lavera: Kuracja na pryszcze 2w1 z wyciągiem mięty i cynku


 Znacie tę kurację? A może znacie inne produkty Lavera godne polecenia? :)

12.04.2014

Ultraflesh Shinebox - Paleta rozświetlaczy

Cześć dziewczyny,
ostatnio pisałam Wam o pewnym diamentowym rozświetlaczu KLIK i dziś również w temacie rozświetlaczy pozostanę. Jakiś czas temu azjatycka drogeria Strawberry zaprosiła mnie do przetestowania palety rozświetlaczy firmy Ultraflesh Shinebox, a że sroczka ze mnie i lubię błyskotki, to też chętnie się zgodziłam ;) Shinebox jest już ze mną dwa miesiące, czas więc by Wam trochę o nim opowiedzieć.

Ultraflesh: Paleta rozświetlaczy Shinebox



Paleta ukryta jest w kartonowym pudełeczku, które oprócz kilku zdań opisu mieści na sobie skład poszczególnych kosmetyków. Sama paleta wygląda bardzo elegancko, opakowanie jest plastikowe, ale bardzo solidne i wytrzymałe. Prezentuje się naprawdę nieźle :) Rozsuwane jest jak wachlarz, ma 3 poziomy, a na każdym poziomie znajduje się inny rodzaj kosmetyku.



Pierwszy poziom to sporych rozmiarów rozświetlacz w pudrze. Ma jedwabistą, przyjemną konsystencję, dobrze nabiera się na pędzel i równie dobrze nakłada się na skórę. Nie osypuje się, nie sposób nim narobić mało estetycznych placków. Moim zdaniem jednak przypomina bardziej róż rozświetlający niż typowy rozświetlacz. Oprócz rozświetlenia pozostawia bowiem na skórze delikatnie brzoskwiniowy pigment, który z powodzeniem zastępuje róż.  Efekt oczywiście można stopniować, od bardzo delikatnej brzoskwiniowo-złotej poświaty po zdecydowany brzoskwiniowy róż. Bez względu jednak na nasycenie, policzki wyglądają z nim bardzo świeżo i delikatnie.
Różo-rozświetlacz dobrze trzyma się skóry, nie ściera się i nie znika w ciągu dnia. Ma naprawdę dobrą trwałość, za co duży plus.




Drugi poziom palety to dwa rozświetlacze w kremie. Pierwszy to złocisty pigment zatopiony w transparentnej konsystencji. Pozostawia on na skórze jedynie delikatny złoty shimmer, subtelny i nierzucający się w oczy. Nieźle wygląda pod łukiem brwiowym, ale równie dobrze rozświetla np. pomadkę.
Drugi z kremowych rozświetlaczy ma chłodniejszy odcień, jasnoróżowy ze srebrzystym shimmerem. W odróżnieniu od swojego kolegi, ten już nie jest transparentny, zostawia pigment i nawetkilka razy zdarzyło mi się użyć go jako cienia do powiek. Fajnie rozświetla powiekę, ale też policzki. Kremowe rozświetlacze są równie trwałe, co ten pudrowy.




Ostatni poziom mieści dwie kredki w kolorach: Secret i Nude. Są one tak malutkie, że trzymając je w kosmetyczce, na pewno od razu bym je zgubiła ;) Kredki mają wysuwane rysiki i całkiem przyjemną pigmentację. Jedna z nich ma kolor perłowy, druga - złocisto-miedziany. Fajnie rozświetlają kącik powieki, ale niestety - już na dolną powiekę nie nadają się zupełnie - są za miękkie i praktycznie ich nie widać.



A tak prezentują się wszystkie kolory. Ciężko było mi je uchwycić, bo to jednak rozświetlacze, a nie intensywne cienie, ale mam nadzieję, że widać różnice pomiędzy nimi:


Paleta kosztuje 97,50 zł. Strawberry oferuje darmową wysyłkę, a także rabaty i gratisy. Zapraszam Was na ich stronę, wybór kosmetyków jest naprawdę duży: http://pl.strawberrynet.com/main.aspx?langBox=PL

Podsumowując - z palety Ultraflesh jestem zadowolona. Różne odcienie, tekstury i sposoby nakładania sprawiają, że właściwie do każdej partii twarzy, która wymaga rozświetlenia znajdziemy coś odpowiedniego. Jeśli dodać do tego funkcjonalne i naprawdę ładne opakowanie oraz  dobrą jakość i trwałość, otrzymamy zestaw godny wypróbowania.

A jak Wam podoba się ten zestaw? Co kupujecie zwykle na Truskawce? :)

6.04.2014

Kolorówka Etre belle: Tusz, rozświetlacz i pomadka

Cześć dziewczyny,

Pod koniec zeszłego roku los się do mnie uśmiechnął i wygrałam w konkursie u Angel z Kosmetyki bez tajemnic cudny zestaw kosmetyków firmy Etre Belle. Muszę się przyznać, że to mój absolutnie pierwszy kontakt z tą marką, wcześniej nawet o niej nie słyszałam, jednak to, co tusz Etre Belle zrobił z rzęsami Angel skutecznie zachęciło mnie do tego, by zawalczyć o te kosmetyki. I udało się!



Trafiły do mnie 3 kosmetyki do makijażu: tusz do rzęs z kwasem hialuronowym, pomadka w kredce oraz kremowy rozświetlacz. Kosmetyki wyglądają bardzo elegancko, ich opakowania utrzymane są w kolorystyce czarno-złotej. Naprawdę pięknie się prezentują, a już rozświetlacz - no po prostu bomba! Nigdy nie miałam tak eleganckiego kosmetyku :) Dziś przychodzę do Was z recenzjami tych kosmetyków, mam nadzieję, że Was zaciekawią. Z góry przepraszam za jakość zdjęć. Mój dziesięcioletni aparat robi niestety coraz gorsze foty, czas rozejrzeć się za nowym :(


Tusz do rzęs Lash-x-press & hyaluronic (99,99 zł)



Przyznaję, że to ten tusz z całej trójki najbardziej mnie zaciekawił. Producent obiecuje bowiem efekt porównywalny z przedłużeniem rzęs! Mnie, jako posiadaczkę rzęs lichych, krótkich i rzadkich, bardzo takie obietnice kręcą ;)
Tusz ma silikonową szczoteczkę wygiętą w łuk. Szczoteczka jest dość twarda, przy pierwszym nakładaniu czułam lekki dyskomfort, z czasem jednak zupełnie przestało mi to przeszkadzać. Szczoteczka jest przez to bowiem bardzo precyzyjna, dokładnie dociera do każdej rzęsy z osoba starannie ją podkreślając.
Jeśli chodzi o efekt na rzęsach, to ciśnie mi się na usta tylko jedno słowo - WOW! Maskara naprawdę świetnie wydłuża, zagęszcza i podkręca rzęsy już przy jednej warstwie. Nigdy nie miałam tylu rzęs co z tą maskarą! Nie mogę się napatrzeć i nimi nacieszyć :) Maskara nie skleja (a wręcz dokładnie rozdziela wszystkie rzęsy) ani nie zostawia grudek. Od pierwszego otwarcia ma idealną konsystencję - ani nie za mokrą, ani nie za suchą. Wytrzymuje w stanie nienaruszonym od rana do wieczora. Zmywa się bez większych problemów zwykłym płynem micelarnym.
Zdecydowanie to najlepsza maskara, jaką do tej pory testowałam (a było ich naprawdę wiele)!



Efekt na rzęsach - przed i po:

 Dla porównania - moje rzęsy pomalowane Rimmelem (na górze) i Etre Belle (na dole):




Rozświetlacz Diamond Glow Compact Highlighter (110 zł)



Posiadam odcień nr 2 - lekko brzoskwiniowy. Opakowanie to prawdziwe cacuszko, jest bardzo solidne, dość ciężkie i swoim wyglądem nawiązuje do diamentów. W środku znajdziemy lusterko i kremowy rozświetlacz.  Rozświetlacz jest raczej transparantny, z bardzo delikatną brzoskwiniową poświatą. Umieszczono w nim bardzo drobny, złocisty brokat. Na skórze pozostawia jedynie delikatny połysk, bardzo ciężko uchwytny dla aparatu. Jest to raczej delikatny rozświetlacz, w sam raz dla dziewczyn, które szukają subtelnego rozświetlenia.
Najlepiej nakłada się go palcem, dobrze się modeluje i tworzy placków. Niestety, dość szybko się ściera i - mówiąc szczerze - za tę cenę spodziewałam się lepszej trwałości.




Bardzo ciężko było mi uchwycić efekt rozświetlacza na zdjęciach, ale mam nadzieję, że coś widać:



Szminka Lip Twist Pen Odcień nr 1 (69,87 zł)



Wybrałam kolor 01, który na zdjęciu na stronie sklepu wydawał mi się delikatnym różem, ale w rzeczywistości jest nudziakiem dość trudnym do określenia. Najbliżej mu chyba do łososia :)
Szminka na formę miękkiej kredki, nie wymaga ostrzenia, dobrze sunie po ustach. Jest dobrze napigmentowana, choć kolor, który ja posiadam, sam w sobie jest raczej kolorem jasnym. Konsystencja kremowa, nie podkreśla suchych skórek ani też sama nie przesusza ust. Wykończenie standardowe, z delikatnym połyskiem (choć nie jest to perła!). Najbardziej lubię ją w duecie z błyszczykiem Eveline Lovers nr 615, bo pięknie uzupełnia ten niecodzienny kolor dodając mu blask.
Pomadka utrzymuje się ok.4h na ustach, później niezbędne są poprawki.




I na ustach:


Całą ofertę Etee Belle możecie zobaczyć TUTAJ



Znacie tę markę? Ciekawa jestem Waszej opinii :)