25.07.2013

Phenicoptere: Rękawice Glov Comfort i Glov On-the-go - demakijaż samą wodą?

Gdybym miała wskazać czynność w ciągu dnia, jakiej najbardziej nie lubię, bez wahania wskazałabym na demakijaż. Mleczka, płyny, waciki, zamglone i podrażnione oczy, czyli mnóstwo zachodu po to, żeby i tak rano obudzić się z czarnymi obwódkami pod oczami...

Z dużą dozą rezerwy podeszłam więc do najnowszego, innowacyjnego rozwiązania w demakijażu, jakim są Rękawice Glov. No ale - oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wypróbowała ich na własnej skórze.


Co to jest Glov?
Glov to specjalne rękawice, które pozwalają na wykonanie kompletnego demakijażu tylko przy pomocy wody. Nie potrzeba więc żadnych płynów, detergentów, żeli, mleczek i wacików.Wystarczy Glov i najzwyklejsza woda.


Jak to działa?
Włókna GLOV są 100 razy cieńsze od ludzkiego włosa i 30 razy cieńsze od włókna bawełny. Pozwala to  dokładnie usunąć makijaż i brud z twarzy. Dodatkowo kształt rozgwiazdy włókien zwiększa efektywność i szybkość działania. Dzięki nim zanieczyszczenia z powierzchni skóry trafiają prosto do rowków włókien i nie rozmazują się po całej twarzy.

http://glov.co


Glov są dostępne w dwóch wersjach: duża rękawica Glov Comfort (49,90 zł) z systemem 4 rogów, która dzięki dużej powierzchni pozwala na dokładne usunięcie mocnego makijażu  oraz mniejsza rękawica Glov On-the-go (39,90 zł), w sam raz do torebki i na wyjazd bądź też do usuwania delikatnego, lekkiego makijażu. 



Czy to naprawdę działa?
Działa! Glov rzeczywiście jest w stanie usunąć cały makijaż tylko przy użyciu wody. Byłam zaskoczona, kiedy wraz z każdym kolejnym machnięciem rękawicą, makijaż po prostu znikał z twarzy. Glov zmywa wszystko - od podkładu, przez puder, cienie i liner po tusz do rzęs. Co ważne - nie rozmazuje przy tym makijażu na całej twarzy, zebrany kosmetyk od razu cały zostaje na rękawicy. Po umyciu skóry Glov i przetarciu jej płatkiem nasączonym tonikiem, na płatku nie zostają żadne zanieczyszczania!

Demakijaż oczu z Glov jest dla mnie wybawieniem, nie cierpię tarcia oczu, mgły na oczach po użyciu mleczka czy płynu oraz podrażnień. Tu nic takiego się nie dzieje. Powieki są idealnie oczyszczone i nie budzę się rano z wciąż brudnymi oczami. 

Jeżeli zaś chodzi o skórę twarzy - ze względu ma moją problematyczną cerę - po użyciu Glov zawsze i tak oczyszczam jeszcze skórę olejkiem myjącym z BU albo Savon Noir. Co prawda, na wyjeździe używałam samego Glov i wody, i z moją skórą w tym okresie nic złego się nie działo, wolę jednak dla pewności pozostać przy dogłębnym oczyszczaniu porów. Nie znaczy to wcale, że Glov nie radzi sobie z oczyszczaniem skóry - ja po prostu wolę nie drażnić mojej kapryśniej skóry ;)

Glov używam więc zawsze do wstępnego oczyszczenia skóry twarzy i pełnego demakijażu oczu.

Demakijaż z Glov jest szybki i prosty. Wystarczy zmoczyć rękawicę w ciepłej lub zimnej wodzie i przykładając ją do twarzy delikatnie zmyć makijaż. Później Glov pierzemy ręcznie w zwykłym szarym mydle i odwieszamy do suszenia. Mydło idealnie i w oka mgnieniu usuwa z rękawicy cały brud, Glov jest czyściutkie jak przed pierwszym użyciem.

Okres przydatności Glov to ok. 3-4 miesiące. Ze względu na delikatność włókien nie należy rękawicy prać w pralce.

Może się wydawać, że Glov to zwykły kawałek mikrofibry - nic bardziej mylnego. Już pierwszy kontakt z Glov, przekonuje nas, że mamy do czynienia z o wiele bardziej delikatnym włóknem. Przesunięcie Glov po skórze rąk powoduje, że rękawica momentalnie "wyłapuje" każdą mikro-skórkę odstającą od skóry, nawet tę niewidoczną gołym okiem. Spróbujcie zresztą zmyć demakijaż mokrą ściereczką z mikrofibry - nie da rady - wiem, bo próbowałam ;)


Osobiście bardziej lubię rękawicę Glov Comfort, powierzchnia On-the-go jest dla mnie nieco zbyt mała. Uważam zresztą, że Glov Comfort jest na tyle leciutki i niewielkich gabarytów, że wcale nie potrzebuje zastępnika w podróży. A Glov do podróżowania nadaje się wyśmienicie - nie musimy zabierać ze sobą wacików i tysiąca buteleczek w postaci mleczek, żeli czy płynów micelarnych. Glov jest więc także świetnym rozwiązaniem do samolotu, zwłaszcza jeśli możemy sobie pozwolić tylko na bagaż podręczny. 






Ja na tyle przyzwyczaiłam się do łatwego i komfortowego demakijażu z Glov, że wpadłam w małą panikę kiedy ostatnio, jadąc na kilka dni do rodziców, zapomniałam o swojej rękawicy ;)



Glov możecie kupić tutaj:


 
Rewelacyjnym rozwiązaniem, dowodzącym, że twórcy Glov są w 100% pewni swojego produktu, jest możliwość skorzystania z Gwarancji satysfakcji. Jeśli nie będziecie zadowolone z działania Glov, możecie oddać go w ciągu 7 dni, a firma zwróci Wam pieniądze.





Jak same widzicie, pokochałam demakijaż z Glov, ale tym, co szczególnie mnie ujęło w przypadku Glov, to fakt, że ten innowacyjny produkt wymyśliły dwie Polki. Glov jest więc naszym rodzimym produktem, który naprawdę warto poznać i pokochać. A dla jego Twórczyń ogromne brawa za pomysł i uczynienie mojego codziennego demakijażu bardziej komfortowym! :)  

24.07.2013

Kreatywna środa! czyli garść inspiracji :) - cz. 8

Dziś środa, także mam nadzieję, że wpadniecie do mnie na garść inspiracji :) Zapraszam!


1. Śliczne latarenki z odzysku. Kolejny dowód na to, że wystarczy niewiele, by zrobić praktyczną i ładną ozdobę.



2. Uwielbiam kreatywne reklamy, dlatego z miejsca zakochałam się w tych genialnych torbach. Sami popatrzcie:








3. Nocna szafka i stolik śniadaniowy w jednym. Taki design to ja rozumiem!


4. Podobno nie powinno się budować domów na wodzie, ale takim domem nad wodą absolutnie bym nie pogardziła ;)


5. I tradycyjnie już na koniec coś słodkiego :) Nutella w lodowym wydaniu!




Miłego dnia Kochani! :)

23.07.2013

Testuję z Maliną - Eveline: BioHyaluron 4D - Kremowy balsam do ciała SOS

W ramach przynależności do Malinowego Klubu testuję od ponad miesiąca dwa balsamy do ciała Eveline. Dziś opowiem Wam o pierwszym z nich.



Eveline: BioHyaluron 4D - Kremowy balsam do ciała SOS




Opakowanie: Balsam zapakowany jest w dużą butlę z pompką. Uwielbiam kosmetyki z pompką, więc tu Eveline z miejsca kupiło moje serce. Pompka pompuje dość mało kosmetyku na jeden raz, ale też nie zacina się, więc generalnie jest ok :)

Konsystencja, zapach: Balsam faktycznie ma kremową konsystencję, dość gęstą, jednak na skórze rozsmarowuje się lekko i przyjemnie. Szybko się wchłania. Zapach jest delikatny, bliżej nieokreślony, ale przyjemny, czuć go na skórze przez kilka godzin po aplikacji.

Skład: Spodziewałam się na początku jakiegoś parafinowego świństwa, tymczasem początek składu bardzo mnie zaskoczył, bo jest naprawdę porządny. Zaraz za wodą mamy 5 nawilżaczy naturalnego pochodzenia, dalej w składzie też nieco naturalnych ekstraktów się przewija. Na końcu są niestety parabeny, jest i niestety DMDM Hydantoin...



Działanie: Balsam bardzo fajnie pielęgnuje skórę, nałożony od razu likwiduje szorstkość i przynosi skórze ulgę. Nawilża również bardzo porządnie, choć nie długotrwale. Konieczna jest regularna aplikacja, by móc cieszyć się w pełni nawilżoną skórą. Najlepiej więc stosować go codziennie. 
Moim zdaniem to dobry balsam, który faktycznie - tak jak obiecuje producent - pozostawia skórę nawilżoną i miękką. Sprawdza się świetnie latem, bowiem i dobrze działa, i szybko się wchłania. Niewykluczone, że sprawdzi się też zimą, bo moim zdaniem nawilża naprawdę całkiem przyzwoicie :)

Cena: 14 zł/350 ml

Ocena: 5/6



Znacie może ten balsam?

20.07.2013

Lipcowe nowości

Dziś pokażę Wam kilka nowości, które w ostatnim czasie intensywnie testuję bądź będę niebawem testować, a jakoś nie miałam okazji ich wcześniej sfotografować :)

W ramach współpracy ze sklepem SkarbySyberii otrzymałam do testów dwa kosmetyki - szampon na łopianowym propolisie oraz krem na noc "Zatrzymanie młodości". Oba pochodzą z serii Receptur Babuszki Agafii. To moje pierwsze spotkanie z rosyjskimi kosmetykami i jestem bardzo ciekawa, co z tego wyjdzie.



Kolejna nowość to rękawice Glov do demakijażu - testuję je już od jakiegoś czasu, ale nie miałam wcześniej możliwości zrobić im zdjęć. Jeśli jesteście ciekawe, czy faktycznie można zmyć makijaż samą wodą, to wypatrujcie ich recenzji już niebawem :)



W ramach wygranego bonu na Rozdawajce wybrałam sobie kilka produktów ze sklepu Naturica.pl. Postawiłam na 100% Olej migdałowy z Bingo Spa, Peeling enzymatyczny z żurawiną firmy Apis, Żel do cery trądzikowej Acne-Mineral Dr. Dudy oraz dwie błotne maseczki do twarzy: z Bingo Spa oraz z Apis.


Przy okazji zapraszam Was serdecznie na Rozdawajkę - co chwilę są tam organizowane bardzo fajne rozdania, aktualnie też trwa jedno :)


Od dawna chciałam również wypróbować apteczną serię Ziaji, która zbiera bardzo dobre opinie na Wizażu. W końcu  skusiłam się na próbę na kilka produktów z serii Ziaja Med: Natłuszczającą emulsję do ciała, Fizjoderm - żel do oczyszczania twarzy, Szampon łagodzący oraz Natłuszczający olejek myjący do ciała.



Na koniec trochę kolorówki. W Clarie's skusiłam się na paletkę cieni. Kosztowała 9 zł i za tę cenę nie spodziewałam się rewelacji, a tymczasem jestem nią zachwycona! Kolory idealne do dziennego makijażu, bardzo trwałe i dobrze napigmentowane. Oprócz tego kupiłam sztuczne rzęsy z Bourjois z myślą o ślubie, liner w żelu z Maybelline w szmaragdowym kolorze (uwielbiam linery w żelu!), mineralny cień z L'Oreala (bardzo je lubię i ubolewam, że nie ma ich w Polsce...) i przepiękny różowy lakier z Bell.


Znacie któryś z tych produktów? Coś Was zaciekawiło?

17.07.2013

Kreatywna środa! - czyli garść inspiracji :) cz. 7

W zeszłym tygodniu Was nie inspirowałam, to teraz nadrabiam :) Mam nadzieję, że się Wam dzisiejsze inspiracje spodobają :)


1. Prześliczne motylkowe zakładki do książek. Bardzo efektowne, praktyczne i wcale nie takie trudne do wykonania.



2. Widziałam już wiele ciekawych rozwiązań na zagospodarowanie niewielkiej przestrzeni, ale to po prostu zwaliło mnie z nóg. Rewelacyjnie ukryte łóżko, świetnie wykorzystane schodki i kilkanaście metrów więcej w mieszkaniu.


3.    Widziałam w kilku sklepach uchwyty do podwieszenia ładującego się telefonu. Świetne rozwiązanie, tylko po co kupować, skoro można bardzo prosto wykonać je sobie w domu :)



4.    Uroczy pomysł na zaręczyny, prawda? :)



5.    A na koniec mam dla Was filiżankę czegoś pysznego :) I wcale nie jest to kawa ;)


Miłego wieczoru! :)

15.07.2013

Carmex: Balsam do ust w tubce - wersja klasyczna

Jestem ostatnio trochę nieobecna, ponieważ mam aktualnie sporo przygotowań związanych ze ślubem i kupnem mieszkania. Najbliższy miesiąc będzie dla mnie bardzo intensywny, ale mam nadzieję, że znajdę czas także i na Balsamowo :)

Tymczasem dzisiaj coś ochronnego do ust, w sam raz na lato :)

W kategorii balsamów do ust mam dwóch ulubieńców, których używam zamiennie: Pomadkę rokitnikową o zapachu cynamonu Sylveco (pisałam o niej TUTAJ) oraz Carmex w tubce. Nie mam pojęcia, dlaczego Wam o nim jeszcze nie napisałam. No ale - nadrabiam zaległości :)

Carmex: Balsam do ust w tubce - wersja klasyczna



Opakowanie: Śmieszna tubka, która moim zdaniem wygląda bardziej jak klej, a nie jak balsam :) Aplikator zakończony jest na okrągło, co mnie osobiście wcale nie przeszkadza - zawsze wyciskam sobie porcję balsamu na palec i rozsmarowuję ją na ustach.

Konsystencja, zapach: Carmex ma konsystencję maści, jest tłuściutki  i gęsty. Nałożony na usta lekko mrowi, co bardzo mi się podoba, lubię to uczucie :) Pachnie kamforą i miętą, mnie ten zapach absolutnie nie przeszkadza, ale wiem, że jest wiele jego przeciwniczek.

Skład: Petrolatum, Lanolin, Cetyl Esters, Theobroma Cacao Seed Butter, Cera Alba, Paraffinum Liquidum, Camphor, Menthol, Salicylic Acid, Aroma, Vanilin.

Działanie: Spodziewałam się, że Carmex jest mocno przereklamowanym produktem, ale bardzo miło mnie zaskoczył. To naprawdę porządny balsam do ust, który świetnie je natłuszcza, koi, wygładza i regeneruje. Wargi po Carmexie są przyjemnie miękkie i nawilżone. Balsam zostawia na ustach ładną taflę, która nie tylko pięknie wygląda, ale także chroni usta. Nie klei ust i całkiem przyzwoicie się na nich utrzymuje. Zawsze noszę tubkę w torebce, bez względu na porę roku. Mogę na niego liczyć nawet w przypadku ekstremalnie przesuszonych ust, co naprawdę często zdarza mi się zimą.
Stosowałam kiedyś wersję w słoiczku, ale ta w tubce jednak bardziej przypadła mi do gustu. Nie lubię dłubać w słoikach, zwłaszcza jeśli mam długie paznokcie. Tubka jest bardziej praktyczna i mam też wrażenie, że ładniej nabłyszcza.

Cena: 10 zł/10 ml

Ocena: +5/6




Znacie Carmexy? Jakie są Wasze opinie?

9.07.2013

Orientana: Balsam w kostce Jaśmin i zielona herbata

Pierwszy kontakt z Balsamem w kostce Orientany był dla mnie podwójnie zaskakujący: po pierwsze niesamowicie intensywny zapach, który czuć już z odległości kilku metrów, po drugie - w 100% naturalny, zachwycający skład. Nie znam żadnego innego balsamu z tak imponującym składem i tak obłędnym zapachem - musiałam więc spróbować!

Orientana: Balsam w kostce Jaśmin i zielona herbata



Opakowanie: Kostka balsamu ma kształt kwiatu róży, zapakowana jest w folię i kartonik. Dodatkowo można dokupić metalowy pojemnik do przechowywania balsamu - kosztuje on 13 zł. Ja swój balsam przechowuję w oryginalnym kartoniku i nic mu się nie dzieje, ale na podróż na pewno warto zaopatrzyć sie w takie pudełko.

Konsystencja, zapach: Jest to dość nietypowy balsam, bo w kostce. Ma więc konsystencję stałą, jest twardy, jednak mięknie i topi sie pod wpływem ciepła np. ciała. Zapach balsamu to czysty, przepiękny jaśmin. Pachnie bezbłędnie - jeśli uwielbiacie jaśmin, pokochacie też ten balsam. Zapach jest intensywny i bardzo trwały - aromat jaśminu czuć na skórze przez kilka godzin.

Skład:  Cera Alba (wosk pszczeli), Ricinus Communis Seed Oil (Olej z nasion rącznika pospolitego), Garcinia Indica Seed Butter (masło kokum), Theobroma Cacao Seed Butter (masło kakaowe), Cocos Nucifera Oil (olej kokosowy), Punus Amygdalus Dulcis Oil (olej migdałowy),Olea Europaea Husk Oil (olej oliwkowy), Sesamum Indicum Seed Oil (olej sezamowy), Helianthus Annuus Seed Oil (olej słonecznikowy), Triticum Vulgar  Germ Oil (olej z kiełków pszenicy), Tocopherol (wit. E), Vitis Vinifera Seed Oil (olej z nasion winogron), Jasminum sambac Flower Cera, Aloe Barbadensis Extract, Camellia sinensis Leaf Extract, Jasminum Officinale Flower Oil, Azadirachta Indica Leaf Extract
Wszystkie składniki są naturalne, tłoczone na zimno, nierafinowane, nie poddawane obróbce mechanicznej.

Działanie: Balsam bez problemu rozsmarowuje się na skórze, ja po prostu przykładam kostkę do skóry i masuję nią ciało. Na skórze pozostaje tłusta warstewka, taka jak po nasmarowaniu ciała olejkiem, nie jest ona jednak lepka, więc bez problemu można funkcjonować po wysmarowaniu skóry balsamem :) Balsam Orientany naprawdę pięknie nawilża skórę, staje się ona mięciutka i niesamowicie przyjemna w dotyku. A do tego cudownie pachnąca :)
Czytałam, że wiele osób narzeka na jego niewydajność - nie zgadzam się, wg mnie jest on wydajny, tym bardziej jeśli wziąć pod uwagę jego wielkość (w końcu to tylko 60 g, a nie 250 ml jak w przypadku standardowych balsamów).
Jest to naprawdę fajna alternatywa dla tradycyjnych balsamów oraz olejków. Szczególnie warto zwrócić na niego uwagę ze względu na ten cudowny jaśminowy zapach :)

Cena: 30 zł/60 g (do kupienia np. TUTAJ)

Ocena: 5/6





Znacie balsamy w kostkach?

5.07.2013

Rabat - 30% na zakupy w sklepie SkarbySyberii.pl

Kochane!

Mam dla Was stały rabat - 30% na zakupy w sklepie SkarbySyberii!

Jeśli jeszcze nie próbowałyście rosyjskich kosmetyków, to naprawdę świetna okazja. Same przyznacie, że 30% to naprawdę solidny rabat :)

Przy okazji tak się złożyło, że dodatkowo - tylko do 10 lipca - w sklepie SkarbySyberii trwa promocja, w ramach której obniżone zostały ceny wielu produktów. Możecie kupić np. glinki za 6,90 zł czy słynne rosyjskie szampony za 11,90 zł. TUTAJ możecie sprawdzić, które produkty obejmuje promocja.

Z kolei na produkty, których nie obejmuje promocja, możecie skorzystać z mojego rabatu - 30% i tym samym zafundować sobie naprawdę mega tanie zakupy :) A przy zakupach powyżej 60 zł dostawa gratis!

Mam nadzieję, że rabat Wam się przyda, jeśli nie teraz to w przyszłości :)


Love Me Green: Organiczny releksujący olejek do masażu

Dziś pora na jednego z moich czerwcowych ulubieńców. Przyszedł do mnie w paczce od Love Me Green i z całej paczki to właśnie on najmocniej podbił moje serce. Mowa o Organicznym relaksującym olejku do masażu. Zapraszam Was na niezwykle pachnącą recenzję :)

Love Me Green: Organiczny releksujący olejek do masażu




Opakowanie: Prosta, mała i poręczna plastikowa butelka. Dobre dozuje, olejku nie wylewa się ani za dużo, ani za mało.

Zapach: Olejek ma tę samą nutę zapachową, co szampon i krem do rąk - kwiatów frangipani - jednak w przypadku olejku jest ona, moim zdaniem, najładniejsza. Ciepła, otulająca, bardzo przyjemna.

Skład: SESAMUM INDICUM (SESAME) SEED OIL, PRUNUS ARMENIACA (APRICOT) KERNEL OIL, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, OLUS (VEGETABLE) OIL, HEXYLDECYL LAURATE, HEXYLDECANOL, SQUALANE, PARFUM (FRAGRANCE), ARGANIA SPINOSA KERNEL OIL, HELIANTHUS ANNUUS (SUNFLOWER) SEED OIL, TOCOPHEROL, GLYCINE SOJA (SOYBEAN) OIL, PLUMERIA ALBA FLOWER EXTRACT

Działanie: Pokochałam ten olejek za jego uniwersalność - świetnie sprawdza się bowiem nie tylko do masażu, ale także do zwykłego natłuszczania ciała, skóry twarzy, nawilżania rąk czy olejowania włosów. Skóra po jego użyciu jest miękka i nawilżona, a włosy lśniące i zadbane. Wchłania się przyzwoicie - ani nie za szybko, ani nie za wolno. Wystarczająco, żeby zrobić masaż, ale nie jest na tyle tłusty, żeby nie można było położyć się spać ;) Do tego rewelacyjny zapach, który uprzyjemnia aplikację i dość długo utrzymuje się na skórze - nigdy nie miałam tak ładnie pachnącego olejku i może stąd mój zachwyt :) Lubię nawet czasem rozetrzeć kroplę olejku na nadgarstkach i rozkoszować się samym tym zapachem - jest śliczny!

Cena: 69,90zł/100 ml

Ocena: +5/6 - mały minus za cenę, bo jest ona dość wysoka jak na 100 ml olejku bez certyfikatu



Koniecznie napiszcie, jakich olejków Wy używacie i co możecie polecić :)

3.07.2013

Kreatywna środa! - czyli garść inspiracji :) cz. 6

Bardzo się cieszę, że urodzinowy konkurs cieszy się Waszym zainteresowaniem :)
A ponieważ dzisiaj środa, to czas na trochę inspiracji :)


1. Nie jestem fanką tapet, ale ta urzekła mnie totalnie! Kwiaty, które rozkwitają pod wpływem ciepła, to absolutna magia!



2. Świetny pomysł na zorganizowanie kawałka przestrzeni do pracy w niewielkim mieszkanku. A do tego jakie efektowne :)



3. Muszę przyznać, że tak oryginalnego koszyka piknikowego jeszcze w życiu nie widziałam :)



4. Herbatka uszyta na miarę :)




5. Na koniec sympatyczny pomysł na poczęstunek na dziecięcą imprezę. Proste i niesamowicie efektowne :)


Miłego dnia! :)