30.12.2012

Ulubieńcy 2012 w przystępnych cenach :)

Rok 2012 obfitował u mnie w kosmetyczne hity. Udało mi się znaleźć bardzo dobre kosmetyki do pielęgnacji mojej mieszanej cery, świetny, naturalny balsam do ciała i kilka kosmetyków kolorowych, które usprawniają mój makijaż i pozwalają mi zawsze wyglądać nienagannie. Przygotowując ten post, zdałam sobie także sprawę, że wszystkie moje kosmetyczne odkrycia tego roku mają bardzo przystępne ceny - żaden z kosmetyków nie kosztuje więcej niż 50 zł.  Jeżeli jesteście ciekawe dobrych i niedrogich kosmetyków, które polecam - zapraszam do lektury.
niedrogie tanie i dobre kosmetyki kosmetyczne hity 2012 ulubieńcy odkrycia cera mieszana Biochemia Urody BU Serum migdałowe olejek myjący drzewko herbaciane manhattan pomadka w kremie tso moriri mus do ciała flos lek beeco krem

MOJE KOSMETYCZNE HITY 2012 r.
  • Biochemia Urody Serum Migdałowe AHA 10% - cena: 28,50 zł - pisałam o nim TUTAJ - świetne serum do cery zanieczyszczonej, trądzikowej, z tendencją do zaskórników. Zawiera kwas migdałowy, który delikatnie, ale bardzo skutecznie złuszcza skórę. Stosowałam je w zeszłym roku w okresie jesienno-zimowym, w tym roku postanowiłam wznowić kurację i zamówiłam sobie kolejną porcję tego serum - już z nieco zmienionym składem :)



  • FlosLek BeEco Bio-certyfikowany krem na noc odbudowująco-naprawczy - cena: 36 zł - pisałam o nim TUTAJ - choć z nazwy jest kremem na noc, to dla mnie jest to ulubiony krem na dzień :) ma piękny, naturalny skład, wspaniale nawilża i uwaga - MATUJE! Skóry mieszane i tłuste powinny być tym kremem zachwycone.



  • Biochemia Urody Olejek myjący Drzewko herbaciane - cena: 11,80 zł - recenzja z przygotowaniu :) - jak dotąd jest to mój ulubiony środek do mycia twarzy, rewelacyjnie oczyszcza pozostawiając skórę gładka i nawilżoną! Odkąd go odkryłam, nie używam żadnych żeli z SLSem. Skład prosty i bardzo ładny: zimnotłoczony olej słonecznikowy, witamina E, olejek z drzewka herbacianego, glyceryl cocoate.



  • Niezmydlana frakcja sojowa - cena: ok. 19 zł/100 g - pisałam o niej TUTAJ - to najskuteczniej matujący środek, jaki udało mi się odkryć. Ma swoje wady, niestety, ale pod względem matowania nie ma sobie równych.



  • Tso Moriri Marchewkowy mus do ciała - cena: ok. 40 zł/150g - pisałam o nim TUTAJ - świetny, naturalny mus do ciała, który w kontakcie ze skóra zamienia się w olejek. Pięknie i długotrwale nawilża, a do tego niesamowicie pachnie, a zapach naprawdę długo trzyma się skóry. Taką marchewkę to ja rozumiem! :)


  • Bourjois 123 Perfect Podkład korygujący cerę - cena: 50 zł - recenzja w przygotowaniu :) - jeżeli chodzi o podkłady, to jestem bardzo wybredna - moja skóra potrzebuje delikatnego, ale długotrwałego krycia, ale niestety łatwo się zapycha, dlatego podkład dla niej musi być w miarę lekki. Podkład Bourjois sprawdza się jak dotąd najlepiej z dotychczas stosowanych przeze mnie podkładów.



  • Manhattan Soft Matt Lipcream Intensywna pomadka w kremie - cena: 15 zł - recenzja w przygotowaniu :) - nie przepadam za szminkami, bo zawsze jakoś dziwnie leżą na moich ustach, ale Manhattan zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Świetny, intensywny pigment, który długo trzyma się ust, rewelacyjne matowe wykończenie - na pewno kupię jeszcze inne kolory.


  • Golden Rose Classics Korektor w sztyfcie - cena: 6 zł - recenzja w przygotowaniu :) - tego korektora używam nietypowo, bo jako rozświetlacza. Posiadam odcień nr 5, czyli biały. Wklepuję go w  trójkątny obszar pomiędzy nosem a okiem i odrobinę na łuk brwiowy - świetnie stapia się ze skórą, trzyma cały dzień, a dzięki temu zabiegowi twarz jest rewelacyjnie wymodelowana i nie wygląda płasko. Nie spotkałam jeszcze kosmetyku, który dałby mi tak świetny efekt. Co dla mnie szczególnie ważne - nie zapycha!


A Wy macie swoje kosmetyczne odkrycia 2012? 
Życzę Wam udanego Sylwestra i samych wspaniałości (także tych kosmetycznych) w 2013 r. :)

29.12.2012

Paczuszka od BioNike :)

BioNike dermokosmetyki skóra alergiczna wrażliwa kosmetyki bez alergenów bez niklu dla alergików

Z ogromną radością odebrałam wczoraj z poczty przesyłkę z kosmetykami BioNike. Przemiła pani Katarzyna, przedstawicielka marki, zaproponowała mi niedawno przetestowanie kilku kosmetyków tej firmy, na co chętnie przystałam.

BioNike to włoska firma produkująca dermokosmetyki niezawierające glutenu, środków zapachowych i konserwantów oraz posiadające ograniczoną zawartość niklu (< 0,00001%). Są więc idealne dla alergików i wrażliwców!


Paczuszka, którą otrzymałam, była zapakowana tak cudnie, niemalże jak gwiazdkowy prezent :) Śliczna koperta z imiennym listem, wstążeczki, firmowy papier, a do tego... cała masa próbek!







Do testów wybrałam:

- BioNike Defence - Dwufazowy lotion do demakijażu oczu

- BioNike Defence Pure - Krem oczyszczający

- BioNike Acteen - Regulujący płyn oczyszczający

- BioNike Defence Rosys - Intensywne krople do cery naczynkowej



Jak widać dobrałam kosmetyki do każdej z moich "przypadłości" - zadbałam i o moje wrażliwe oczy, które często szczypią przy demakijażu i o nieznośną, przetłuszczającą się skórę, a także o biedne rozszerzone naczynka, które potrzebują ochrony zwłaszcza teraz zimą.

Z przyjemnością przystępuję do testów, a Wy wypatrujcie niebawem recenzji! :)


28.12.2012

Choisee - moja opinia...

I ja skusiłam się na słynną już chyba promocję Choisee -60%. Jeszcze słynniejsza jest afera związana z tą promocją: blogerki opisały już niemal wszystko:

- reklamowanie jako "naturalnych" kosmetyków, które w olbrzymiej większości nie mają nic wspólnego z naturalnością,
- dziwne nalepki z naklejoną nową datą ważności na starą, już nieaktualną,
- niezabezpieczone, a w efekcie - porozlewane kosmetyki i zalane przesyłki,
- długi czas oczekiwania na przesyłkę, pomyłki w adresach,
- produkty w innych opakowaniach niż te widoczne na zdjęciu - brak pompek, zamiast jednego opakowania - 2 małe, brak naklejonych etykiet, a jedynie jakieś luźne karteczki,
- bardzo nieprzyjemne reakcje właścicielki firmy, która na fb zachowywała się tak, jak absolutnie nie przystoi zachowywać się nie tylko w social media, ale także w jakiejkolwiek cywilizowanej społeczności,
- brak odpowiedzi na maile, ogólna olewka klientów...

Ja sama, skuszona promocją, wybrałam z oferty Choisee 6 kosmetyków, za które łącznie zapłaciłam 38 zł. Żeby sprawiedliwości stało się zadość opiszę swoje wrażenia. Dodam, że początkowo nawet mi było żal właścicielki, bo w sumie blogerki atakowały ją ostro, nierzadko nie przebierając w słowach, ale później, kiedy wychodziły coraz większe "smaczki" doszłam do wniosku, że aż tyle wpadek jest absolutnie nie do dopuszczenia i za swoje nieprzemyślane decyzje trzeba ponieść konsekwencje.

Na paczkę czekałam prawie 2 tygodnie, gdyż jak się okazało, została nadana na zły adres i poczta odesłała ją z powrotem do firmy. W paczce zastałam rozlany szampon... Moim zdaniem korek jest niedopasowany do butelki i dlatego wszystko się wylewa. Reszta kosmetyków - choć pozalewana - była ok. A dokładniej:


  •  Żel do mycia twarzy Lawenda & ylang ylang - zaplanowałam go jako część prezentu dla siostry



Skład ma brzydki, zapach dość ostry i mało przyjemny, a muszę przyznać, że lubię lawendę, siostra mówi, że ściąga twarz i szczypie, ogólnie jest na NIE,

  •  Tonik różany



Skład ok, zapach może i różany, ale racze to taka przywiędnięta róża... Moim zdaniem tonik jak tonik, tyle że z ładnym składem, ale bardziej na TAK,

  •  Mleczko do demakijażu Ogórek i zielona herbata


Przyjemnie, delikatnie pachnie, ma naprawdę ładny skład, dobrze i dokładnie usuwa makijaż oczu, jestem na TAK

  •  Maseczka antybakteryjna do twarzy Neem & Drzewko Herbaciane



Dostałam ją w 2 małych opakowaniach po 50 ml każde, z dołączoną etykietą - średnio mi się to podoba. Na etykiecie brak jest informacji, jak stosować maseczkę. Skład jest brzydki - parafina, PEG-i, parabeny. Odważyłam się jednak nałożyć tę maseczkę na twarz, żeby nie być gołosłowną. Po nałożeniu odczuwałam szczypanie, ale spodziewałam się tego po miodli indyjskiej. O dziwo, efekt jaki zobaczyłam po zmyciu maseczki bardzo mnie zaskoczył. Twarz nie była podrażniona, za to bardzo dobrze oczyszczona i gładka, a pory zwężone. Gdyby firma popracowała nad składem, byłabym generalnie na TAK, ale ze względu na skład, któremu nie do końca ufam, jestem na NIE


  •  Szampon Imbir&Limonka - leje się i brudzi wszystko dookoła, więc nawet nie chciało mi się robić mu zdjęć :/

Jak już pisałam, dotarł do mnie wylany. Opakowanie to porażka, niewygodne, niedopasowane, szampon leje się nawet gdy jest zakręcony. Zapach - brzydko cytrynowy, przypomina jakieś mleczko do szorowania, imbiru nie czuć wcale. Włosy myje przyzwoicie, ale bez szału, wg mnie działa dokładnie tak samo jak każdy inny szampon z SLS-em, jestem na NIE

  •  Mydełko z masłem shea Cynamon & Pitchouli & Pomarańcza



Ładny skład, absolutnie fenomenalny, intensywny zapach - w tym wypadku autentycznie żałuję, że nie zamówiłam więcej kostek tego mydełka. Dobrze myje skórę, nie wysusza, a nawet delikatnie natłuszcza. Bardzo na TAK!


Jak widać, firma ma w swoim składnie i kompletne buble i naprawdę  niezłe kosmetyki. Szkoda, że się spaliła, bo nie sądzę, by po tym, co pokazała, jeszcze się podniosła...

A jak u Was z Choisee? Skusiłyście się czy oddychacie dziś z ulgą czytając o naszych przeżyciach z tą jakże popularną w ostatnim czasie firmą? ;)

23.12.2012

Tołpa Cellulite: maska modelująca oraz peeling 3w1


Od Maliny otrzymałam do przetestowania 2 kosmetyki Tołpa z serii Cellulite: peeling antycellulitowy 3w 1 oraz modelującą maskę antycellulitowe. Kosmetyki zużyłam razem, robiąc sobie przy okazji małe SPA borowinowe. Jak się sprawdziły? Zapraszam do recenzji :)

Topła Cellulite: peeling antycelulitowy 3w1 + modelująca maska antycellulitowa

Na początek pochwalę wygląd opakowań. Design, jaki zastosowała obecnie Tołpa jest po prostu fenomenalny! Absolutnie trafia w mój gust - wyróżnia się oryginalnością, bowiem producent zawarł na nim mnóstwo informacji i wskazówek na temat tego, jak skutecznie walczyć z cellulitem. Nie obiecuje cudów na kiju i eliminacji cellulitu po użyciu jednej saszetki kosmetyku, ale sam zachęca do zmiany nawyków żywieniowych oraz systematyczności, informując, że:

kiedy mówimy "mała wielka pielęgnacja" mamy na myśli codzienne, drobne, ale przemyślane czynności, bo zauważamy, że suma małych rzeczy daje duży efekt

Szalenie podoba mi się to zbliżenie firmy do klienta: mam wrażenie, że kosmetyk stworzył ktoś specjalnie dla mnie, chcąc bym naprawdę skutecznie pozbyła się tego nieszczęsnego cellulitu, co sprawia, że bez wahania jestem w stanie zaufać tym kosmetykom. Do tego jeszcze na opakowaniu widnieje przeuroczy dopisek "p.s. - przechodząc koło restauracji typu fast food udawaj, że ich nie widzisz" :):):)



O peelingu antycellulitowym producent mówi tak:
wspomaga eliminację cellulitu, silnie wygładza i odnawia skórę. Usuwa zrogowaciały naskórek na 3 sposoby: mechanicznie, enzymatycznie i za pomocą kwasów AHA. Eliminuje nierówności, modeluje i wysmukla ciało. Ujędrnia i uelastycznia skórę. Zwiększa wchłanianie i wzmacnia działanie innych kosmetyków antycellulitowych i pielęgnacyjnych.
Kosmetyk mieści się w jednorazowej saszetce o pojemności 43 g i kosztuje 7,60 zł. Dla mnie ta porcja wystarczyła na dwa porządne użycia. Peeling ma bardzo fajne drobinki ścierające - dobrze masujące, ale nie za ostre, nie za duże - takie w sam raz. Konsystencja półpłynnej galaretki, bardzo dobrze trzyma się skóry, nie spływa, pozwala porządnie wymasować ciało. Podoba mi się bardzo 3-fazowe działanie, bo nie spotkałam jeszcze peelingu, który łączyłby w sobie cechy złuszczania mechanicznego, enzymatycznego i "kwasowego". Skóra po zastosowaniu jest naprawdę cudownie wygładzona (rzadko mi się zdarza zachwycać peelingiem do ciała, ale ten faktycznie robi kawał dobrej roboty!), delikatna i przyjemnie odświeżona.





Jeżeli zaś chodzi o maskę antycellulitową, to producent mówi o niej tak:


wspomaga eliminację cellulitu, wyszczupla i modeluje ciało. Redukuje nadmierne centymetry do - 1,5 cm. Wzmacnia strukturę i zwiększa spoistość skóry. Stymuluje eliminację toksyn i nadmiaru wody. Wysmukla sylwetkę. Odnawia, regeneruje i poprawia koloryt skóry. Przywraca sprężystość i ujędrnia. Maska wspomaga kuracje antycellulitowe, wyszczuplające i modelujące sylwetkę.kiedy skóra jest najbardziej chłonna. Zaraz po zastosowaniu optycznie wygładza, ujędrnia i wysmukla sylwetkę.
Jednorazowa saszetka maski to 38 g w cenie 7,60 zł. O ile peeling okazał się tak wydajny, że wystarczył na 2x, o tyle maski uważam, że jest w opakowaniu trochę za mało. Wystarczyło mi na nałożenie na uda, pupę i brzuch, ale bardzo cienką warstwę, a producent mówi, że warstwa powinna być 2-milimetrowa. Maska wygląda jak czarny smar i brudzi wszystko dookoła przy nakładaniu :P Nakładamy ją na skórę, po czym szczelnie owijamy ciało folią spożywczą i pozostawiamy tak na pół godziny. Ja dodatkowo wskoczyłam jeszcze do łóżka, żeby wygrzać ciało i aby składniki mogły się dogłębniej wniknąć w skórę. Po pewnym czasie czuć było delikatne pieczenie, ale nie było to w żaden sposób nieprzyjemne, ot - czułam po prostu, że kosmetyk działa. Po zmyciu skóra wygląda na odżywioną i napiętą, autentycznie czułam pod palcami gładkość, o jakiej na co dzień mogę raczej pomarzyć.





Cellulitu oczywiście się nie pozbyłam i szczerze mówiąc - nie liczyłam na to, niemniej jednorazowa aplikacja skutecznie zachęciła mnie do tego, by sięgać po nie regularnie. Wydatek jest spory, bo na miesięczną kurację potrzebujemy po 8 opakowań każdego kosmetyku, ale chyba warto zaoszczędzić te kilkadziesiąt złotych na słodyczach, fast foodach czy innych naszych małych grzeszkach i pomóc naszej skórze cieszyć się na nowo tą boską gładkością? ;)

______________

Kochane!

Korzystając z okazji życzę Wam wesołych, rodzinnych Świąt pełnych ciepła i pogody ducha.

A pod choinką oczywiście mnóstwa kosmetycznych prezentów! :)


22.12.2012

Rozdania, w których biorę udział :)

Śliwka Robaczywka rozdaje dużo naturalnych cudowności m.in. masło kakaowe, olej kokosowy i glinki - więcej szczegółów po kliknięciu w obrazek:

Serdecznie zapraszam!

20.12.2012

Okulary od Firmoo :)

O okularach o Firmoo słyszała chyba każda blogerka. Ponieważ opinie na ich temat w porażającej większości są pozytywne,  bardzo mnie ucieszyła wiadomość od Antonio z propozycją współpracy i niewiele myśląc - zgodziłam się.

Same okulary są rewelacyjne! Nie spodziewałam się, że tak bardzo je polubię! Ba, w ogóle nie spodziewałam się, że mogę tak bardzo polubić okulary!

Skusiłam się na tę parę: klik


Na co dzień noszę soczewki kontaktowe, mam co prawda jedną parę okularów, ale noszę je okazjonalnie, zwykle wieczorem po domu, bo nie lubię jakoś siebie w okularach. Myślę, że mogę śmiało powiedzieć, że Firmoo zmieniło moje spojrzenie na okulary :)


Okulary wyglądają na porządnie wykonane, są lekkie, a jakość widzenia jest w nich bardzo wysoka. Nie miałam właściwie żadnych problemów z przystosowaniem się moich oczu do tych okularów, założyłam i od razu dobrze w nich widziałam.
Okulary - mimo iż przymierzane wcześniej tylko wirtualnie - okazały się bardzo dobrze dopasowane, zgrabnie leżą na nosie i mam wrażenie, że pasują do mojej twarzy :) Oprócz okularów dostałam także twarde i miękkie etui, ściereczkę do czyszczenia oraz mini śrubokręcik i zapasowe śrubki.

Ponieważ dużo pracuję przy komputerze, zależało mi na powłoce antyrefleksyjnej - Firmoo bez problemu mi ją dodało.

Jestem bardzo zadowolona z zamówienia - kontakt z firmą jest szybki i bezproblemowy. Na przesyłkę czekałam nieco ponad tydzień, więc czas realizacji zamówienia również oceniam jako bardzo szybki (przesyłka idzie z Szanghaju).
Bardzo polubiłam moje nowe okulary i chodzę w nich nawet częściej niż w soczewkach, co wcześniej było w ogóle nie do pomyślenia ;)








A ja w firmoo-wych okularach prezentuję się tak:





Na koniec zachęcam Was serdecznie do odwiedzenia wirtualnego salonu Firmoo - Firmoo posiada bardzo ciekawą promocję dla klientów, którzy po raz pierwszy robią u nich zakupy. Pierwszą parę okularów możecie zdobyć płacąc jedynie za koszty przesyłki (18,75 dolarów czyli jakieś +/- 60zł). Szczegóły TUTAJ - KLIK.
W swojej ofercie firma posiada okulary korekcyjne, słoneczne, zerówki, jak również gogle na rower. W wirtualnej "przymierzalni" można wgrać swoje zdjęcie i do woli przymierzać w czym na do twarzy. Dodatkowo każda para jest szczegółowo opisana - podane są wszystkie wymiary, waga, odpowiedni rozstaw źrenic. No po prostu cudo no :)
 



17.12.2012

Poskramiacz niesfornych włosów: żel w sprayu Hegron!



 

Dziś recenzja pierwszego produktu, który otrzymałam od Maliny w ramach rozdania Malinowego Klubu. (Dziś, wyjątkowo nie dołączam zdjęć, bo aparat płata mi figle i strasznie prześwietla... :/)

Hegron, Gel Spray - Żel mocny w rozpylaczu





Opakowanie: Zgrabna buteleczka z atomizerem, nic się nie zacina ani nie zapycha.

Konsystencja, zapach: zapach delikatny, nienachalny, niedrażniący, konsystencja - hmm, coś pomiędzy żelem a lakierem do włosów, taki bardziej "wodnisty" żel.

Działanie: Początkowo używałam go na suche włosy jako lakier do włosów, ale za bardzo sklejał mi pasma. Zaczęłam więc stosować go na mokre kosmetyki, zaraz po umyciu - spryskuję i zostawiam do wyschnięcia. Jak wyschną, wyglądają na lekko pozlepiane, ale wystarczy wtedy przeczesać je grzebieniem, by włosy zyskały ładny, naturalny wygląd. Muszę powiedzieć, że ten sposób okazał się w moim przypadku strzałem w dziesiątkę! Moje włosy są bardzo cienkie, niezdyscyplinowane i po umyciu ciężko nad nimi zapanować, każdy odstaje w swoją stronę, a do tego koszmarnie się puszą i elektryzują. Tymczasem po użyciu żelu włosy są odpowiednio "dociążone", wciąż są miękkie i świeże, ale nagle stają się łatwe do ułożenia i zdyscyplinowane. Mam wręcz wrażenie, że żel dodaje im objętości. Efekt szalenie mi się podoba! Zawsze marzyłam o takich włosach. Do tego ładnie błyszczą i absolutnie nie są matowe. Żel nie wpływa również w negatywny sposób na świeżość włosów - same plusy :) 

Cena: 10zł/150 ml

Ocena: 5/5

Czy kupiłabym ponownie: TAK! Znalazłam wreszcie środek, który świetnie dyscyplinuje moje rozwydrzone włosy i z pewnością będę po niego sięgać!

Malinie serdecznie dziękuję, że podarowała mi ten produkt do testów, bo nie wiem, czy inaczej sama zwróciłabym na niego uwagę! :)


Znacie ten produkt? Używacie żeli do włosów? A może macie swoje ciekawe sposoby na poskromienie niesfornych kosmyków?