Alterra, Getönte Tagescreme Pfirsich (znany także jako: krem tonujący)
Opakowanie: Nie budzi moich zastrzeżeń, jest wygodne, ładne, praktyczne.Konsystencja, zapach, kolor: Krem ma dość intensywny zapach brzoskwiń, który ja osobiście bardzo lubię. Konsystencja jest zwyczajna, ani gęsta ani rzadka. Krem występuje tylko w 1 kolorze, który uważam jest dość uniwersalny, bardzo fajnie stapia się ze skórą i nie odznacza.
Skład: naturalny, bogaty w mnóstwo fajnych olejów i roślinnych ekstraktów:
Aqua, Alcohol, Glycerin, Talc, Elaeis Guineensis Oil (olej palmowy), CI 77891, Sesamum Indicum Seed Oil (olej sezamowy), Cetearyl Alcohol, Gossypium Herbaceum Seed Oil (olej z nasion bawełny), Magnesium Aluminium Silicate, Prunus Persica Kernel Oil (olej z pestek brzoskwini), Lysolecithin, Olea Europaea Fruit Oil (oliwa z oliwek), Tapioca Starch (skrobia z tapioki), Parfum, CI 77492, Simmondsia Chinensis Seed Oil (olej jojoba), Xanthan Gum, Sodium Citrate, Citric Acid, Limonene, Cera Alba (wosk pszczeli), CI 77491, CI 77499, Tocopherol, Linalool, Helianthus Annus Seed Oil (olej słonecznikowy), Geraniol, Citrullus Lanatus Fruit Extract (ekstrakt z arbuza)
Działanie: Przyznaję się bez bicia, że nie od razu się z tym kremem polubiłam. Pierwsze próby to był istny koszmar i byłam mu gotowa wystawić bardzo słabą notę. Dlaczego? A dlatego, że krem koszmarnie się rolował na mojej skórze (nakładałam go zwykle na uprzednio posmarowaną twarz kremem BeECO, ale na długo po jego wchłonięciu) i znikał z niej po 2-3 godzinach. Do tego twarz mocno mi po nim się świeciła i nie pomagało nawet przypudrowanie. Próbowałam go nakładać także solo na twarz, wtedy co prawda nie rolował się, ale i tak bardzo szybko znikał z twarzy. Rzuciłam więc gdzieś w końcu ten krem w kąt, bo brakowało mi już do niego cierpliwości.
Ostatnio jednak postanowiłam dać mu drugą szansę. Tym razem krem nałożyłam na mój nowy kosmetyczny nabytek, czyli frakcję sojową z BeautyEver (która swoją drogą zasługuje na osobą recenzję, ale o tym wkrótce :)). O dziwo, krem z Alterry rozsmarował się leciutko, bez problemu i bez najmniejszego wręcz rolowania! Co więcej - wytrzymał na twarzy od rana do wieczora, nie spowodował świecenia, ani nic z tych rzeczy! Nie powiem - krem z Alterry swoją drugą szansę wykorzystał naprawdę dobrze i zostanie ze mną na dłużej :)
Oprócz tego muszę dodać kilka szczegółów technicznych - krycie ma słabe, bo to przecież tylko krem tonujący, a nie mocno kryjący podkład. Niemniej naprawdę fajnie ujednolica kolor skóry i moje naczynka nie są aż tak widoczne, kiedy nałożę ten krem. Cera wygląda naturalnie, świeżo, nie ma efektu maski i co najważniejsze - nie ma szkody dla skóry w postaci wyprysków czy zapchanych porów.
Cena: 10 zł/50 ml
Ocena: 5/6 (obecnie jest to mój ulubiony "podkład" na co dzień, nie używam niczego innego, bo ten mi w zupełności wystarcza, fajnie wyrównuje koloryt, jest lekki i przyjazny dla skóry)
Czy kupiłabym ponownie: TAK!
Niżej możecie zobaczyć jak kolor fajnie stapia się ze skórą:
Znacie? Lubicie? Ja serdecznie polecam, nie tylko cerom mieszanym :)
:O faktycznie się stapia ze skórą choć miałam wątpliwości czy to zrobi jak patrzyłam na drugie zdjęcie ... no i jest tani, super :D
OdpowiedzUsuńTeż mam naczynka pod okolicami oczu i zawsze używałam podkładu matującego.:) Może jednak skusze się na ten krem:)
OdpowiedzUsuńnigdy nie używałam kremu tonującego
OdpowiedzUsuńTo może i ja na niego się skuszę ? Kto wie, ze wszystkich stron dziewczyny czymś kuszą i w końcu zostanę bankrutem :)
OdpowiedzUsuńja bym się chyba jednak bała go używać na sobie ;)
OdpowiedzUsuńmoja cera nie ma dużych problemów, oprócz nosa który nawet po przypudrowaniu się świeci i używam mocno kryjących podkładów, widziałam że w rossmanie jest na niego promocja! W poniedziałek zawitam i kupię ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że Alterra ma taki podkład :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że zmienił się wystrój bloga - bardzo fajnie jest :)
Uważam, że opis na produkcie jest zatem mylący! Miałam chrapkę na jakiś krem z Altery i tylko ten odpowiadał mojemu rodzajowi skóry, ale jak przeczytałam, że to krem BRĄZUJĄCY sobie odpuściłam. Tylko jak dla mnie krem brązujący = lekki samoopalacz, a to wychodzi na to, że to krem tonujący... A szkoda, gdybym wiedziała na pewno bym wzięła na spróbowanie, ładnie ten kolor wygląda.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, już kiedyś się nad nim zastanawiałam, jednak obawiam się, że byłby dla mnie za ciemny. Szkoda, że nie występuje w 2 wersjach kolorystycznych.
OdpowiedzUsuńNie znam i nie poznam, przynajmniej do czasu aż w cywilizacji znajdę sklep Rossmana...
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tym kosmetykiem, ale bałam się, że będzie za ciemny... Napewno kupię :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kremy tonujące :)
OdpowiedzUsuńObecnie mam BIODERMY i pomimo że jest przeciętnie dobry to chyba będę szukała czegoś nowego... Znudził mi się :D może akurat ten :D
UsuńJa mam krem tonujący z Avonu i go lubię, do tego robiłam kilka podejść, ale jednak nie kupiłam
OdpowiedzUsuńpotrzebuję wiekszego krycia :(
OdpowiedzUsuńmyślałam że to zwykły krem, ale taki koloryzujacy myślę, że na lato może sobie go kupię:)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety w ogóle ten krem się nie sprawdził a szkoda bo fajna cena i w miarę fajny skład. Pozdrawiam i zapraszam do siebie www.shellmua.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZaczęłam go używać, ale nie spodobało mi się jego działanie. Może też powinnam dać mu drugą szansę ?
OdpowiedzUsuńZapraszam na wyniki konkursu :-)
OdpowiedzUsuńniemożlowe, uwielbiam kosmetyki rossmanowskie a pierwszy raz słysze o tym produkcie... zdecydowanie trzeba to zmienić ;D
OdpowiedzUsuńAle tu u Ciebie się pozmieniało!:) Brzoskwinka to kolor dla mnie za ciepły. Mój kolor skóry jest trochę bardziej brązowy.
OdpowiedzUsuńWidziałam wiele razy w sklepie, ale chyba nie odważyłabym się go kupić...
OdpowiedzUsuńKiedy do nas wrócisz? :)
OdpowiedzUsuń