W Rossmannie niedługo zagości nowa seria naturalnych maseczek i scrubów Terracive. Jest to seria kosmetyków inspirowanych zabiegami upiększającymi z najdalszych zakątków świata. Z tego co się orientuję, do sklepów trafią 2 rodzaje peelingów oraz 2 rodzaje masek. Miałam okazję przetestować 2 z tych produktów: Skjalfandi - Islandzką maskę błotną z wodorostami oraz Souss-Massa - Marokański scrub pomarańczowy. I jestem nimi tak pozytywnie zaskoczona, że oczywiście muszę podzielić się swoimi wrażeniami z Wami :)
Kosmetyki mieszczą się w saszetkach i tu pierwsze zaskoczenie. Produktów w saszetkach nie lubię, tu jednak producent tak mądrze podszedł do saszetek, że aż sama jestem pod wrażeniem. Saszetki posiadają bowiem wmontowany korek z zakrętką, dzięki czemu po zużyciu odpowiedniej porcji można resztę bezpiecznie zamknąć i zostawić na później bez obawy o zepsucie czy dostanie się do środka bakterii. A przyznać trzeba że porcje kosmetyku w saszetkach są bardzo wydajne. Scrub wystarczył mi na 4 użycia, a maska na 3.
Peeling ma intensywnie pomarańczową barwę, pachnie cudownie - świeżymi, soczystymi cytrusami - uwielbiam cytrusowe zapachy, ale ten przebija wszystko! Nie pogardziłabym takimi perfumami :)
Samo działanie peelingu jest równie zachwycające, wyczuwalne są drobne kryształki soli morskiej oraz większe - zmielone łupinki liczi. Takie połączenie drobinek sprawia, że skóra jest delikatnie, ale jednocześnie bardzo starannie złuszczana. Po aplikacji cera jest pięknie wygładzona, delikatna i aksamitna w dotyku.
Pora więc nałożyć maskę :)
Maska ma zielonkawą barwę charakterystyczną dla masek algowych. Pachnie przepięknie lawendą, zapach ten powoduje, że relaksuje się nie tylko skóra, ale także umysł. Żadna maska nie działa na mnie tak odprężająco jak ta właśnie. Dobrze rozprowadza się i przylega do skóry. Pomimo zawartości glinki, maska zasycha na skórze bardzo delikatnie, absolutnie jej nie ściągając i nie podrażniając. Zmywa się również bardzo dobrze i szybko. Po aplikacji skóra jest oczyszczona, ale nie przesuszona, mam wrażenie wręcz, że maska dobrze ją odżywia i nawilża.
Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o świetnych składach obu kosmetyków. Są one naprawdę miłe dla oka (i skóry :)), a przede wszystkim - naturalne. Same popatrzcie:
Podsumowując - oba produkty niesamowicie przypadły mi do gustu i z przyjemnością popędzę po nie w kwietniu do Rossmanna. Niestety, nie wiem jeszcze, jaka jest cena takiej saszetki, ale sądzę, że pewnie ok. 10 zł. Za kilka dni się przekonamy :)
Z tej serii dostępne będą jeszcze 2 kosmetyki oprócz tych, które ja testowałam: Koulikoro Mailijski scrub miodowy oraz Guerande Bretońska maska błotna. Nie lubię miodowych zapachów, więc po scrub pewnie nie sięgnę (pomarańczowy mi w zupełności wystarczy :)), ale po tę drugą maseczkę już chętnie :)
Ciekawa jestem, czy Was zachęciłam do zakupu :) A może znacie już tę markę kosmetyków?
ja również będę ich szukała w Rossmanie, mają fajne opakowania, bardzo pomysłowe i praktyczne ;)
OdpowiedzUsuńJak się pojawią to na pewno się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę te produkty, ale jeśli je spotkam, to chyba się na nie skuszę ;-)
OdpowiedzUsuńja również nie widziałam w takiej aranżacji ...a wygladają kusząco
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tej marce. Trzeba będzie w kwietniu zapolować na nie w Rossmanie :)
OdpowiedzUsuńOj zachęciłaś mnie :) czuję się bardzo skuszona :)
OdpowiedzUsuńpomyslowe opakowanie:)
OdpowiedzUsuńjak się pojawią to chętnie wypróbuję peeling:)
OdpowiedzUsuńNie widziałam, nawet o nich nie słyszałam, ale jestem mocno zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńNie znam marki ani produktów, ale może bym się skusiła ?
OdpowiedzUsuńMaseczkę łączy w sobie islandzkie algi z białą glinką i olejkami. Buzia po niej była fajnie oczyszczona i promienna. Szczerze mówiąc, spodziewałam się, że bedzie bardziej przypominała islandzkie błotko algowo-krzemionkowe z Blue Lagoon, które ma barwę biała, ale kolorek był diametralnie inny. Niemniej jednak - sięgnę po nią chętnie jeszcze nie raz ;)
OdpowiedzUsuń