Algi morskie Fucus (Vesiculosus) to nic innego niż znany chyba wszystkim z zajęć biologi morszczyn pęcherzykowaty :)
Ten niepozorny organizm znajduje ogromne zastosowanie w kosmetyce: pomaga w walce z trądzikiem, łagodzi objawy łuszczycy, przywraca naturalne PH skóry, sprzyja gojeniu się ran, pomaga zwalczać rozstępy, działa antycellulitowo, przeciwmiażdżycowo, przeciwzapalnie, wspomaga odchudzanie, wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych, poprawia koloryt skóry, a także regularnie stosowany sprzyja procesom regeneracji i odbudowy włosów
Morszczyn zawiera jod organiczny i nieorganiczny, związki śluzowe: kwas alginowy, fukoidyna, laminaryna, mannitol oraz całą gamę witamin (B1, B2, C, D, E, H, K, kwas foliowy), mikroelementy (żelazo, mangan, kobalt). Jest bogaty w aminokwasy: glicynę, prolina, które są budulcem włókien elastynowych. Stosowanie morszczynu poprawia nawilżenie skóry i zwiększa elastyczność. Zawarte w morszczynie polimery działają higroskopijnie, tworząc na skórze nawilżającą warstwę, zapobiegającą utracie wody ze skóry.
Algi fucus ze sklepu Setare.pl
Algi otrzymujemy w woreczku strunowym, dlatego dla własnej wygody dobrze jest je sobie przesypać; ja wsypałam je do słoiczka z masła BeECO.
Mają formę suszonych płatków, są twarde, niemal czarne, a po zalaniu wrzątkiem odzyskują sprężystość i miękkość. Forma płatków może nie dla wszystkich być wygodna, ale zawsze można pomóc sobie i zmielić je w młynku :) Algi fucus wydzielają intensywny, rybi zapach, typowy zresztą dla alg.
Ja najczęściej stosowałam napar z morszczyna w formie toniku do przemywania twarzy (łyżeczka alg na pół szklanki gorącej wody, odcedzamy i trzymamy w lodówce). Taki tonik przyjemnie nawilża, ale przede wszystkim wyraźnie napina skórę. Mam również wrażenie, że pozytywnie działa na wszelkiego rodzaju skórne niespodzianki, bo goją się szybciej i bez większych problemów.
Od czasu do czasu stosowałam również maseczkę z alg fucus na bazie z żelu z siemienia lnianego. Płatki same w sobie do maseczki są raczej zbyt toporne, za to zmieszane z żelem lnianym dobrze trzymają się skóry. Taką papkę nakładamy na skórę, kiedy jest jeszcze ciepła i trzymamy ok. 15-20 min. Skóra jest zregenerowana, nawilżona i ma wyrównany koloryt. Jest z taką maską trochę "babrania", ale dla takich efektów myślę, że warto :)
Stosowałam także płukankę z alg na włosy - tutaj akurat nie zauważyłam żadnych odczuwalnych efektów, ale na moje włosy nie działa prawie nic, także już się przyzwyczaiłam :P
Nie odważyłam się natomiast stosować morszczynu w formie kuracji wewnętrznej, jako naparów do picia. Zapach skutecznie mnie odrzucał ;) Niemniej takie napary są również rekomendowane.
Algi fucus nabyć można w sklepie Setare.pl KLIK w cenie 9 zł/100 g.
A już jutro w sklepie Setare.pl będzie darmowa dostawa! :) Po szczegóły zapraszam TUTAJ
*Ciekawa jestem, czy znacie morszczyna z nieco innej strony niż tej szkolnej? :) Lubicie w ogóle algi?*
Wygląda trochę jak ozdobne, czekoladowe płatki do tortów. :P
OdpowiedzUsuńMi przypominają mikroskopijne łyżeczki :D
Usuńnie mialam nigdy stycznosci z algami w takiej postaci;)
OdpowiedzUsuńUżywam spiruliny. Forma morszczynu zdaje się być trudniejsza w 'obsłudze'
OdpowiedzUsuńwow świetnie wygladaja ;)
OdpowiedzUsuńAle piękne zdjęcia zrobiłaś!:)
OdpowiedzUsuńNie znam z takiej formy, ale ja alchemiczne zajęcia już porzuciłam...
OdpowiedzUsuńJa łyżeczkę zalewałam wrzącą wodą,ok.pół szklanki,po odczekaniu spryskiwałam włosy pod olej.
OdpowiedzUsuńO, ciekawe zastosowanie, wypróbuję :)
UsuńOd czasu czasu korzystam z dobrodziejstw spiruliny. Ten zielony proszek po zmieszaniu z jogurtem naturalnym/mlekiem potrafi zdziałać cuda na mojej głowie:) Po jego użyciu cieszę się sypkimi włosami:)
OdpowiedzUsuńDotychczas nie miałam do czynienia z morszczynem pęcherzykowatym. Będę musiała zamówić to cudo, ponieważ moja skóra znajduje się w katastrofalnym stanie. Chętnie pozbędę się niespodzianek i ran.
Nigdy nie praktykowałam ale mam ochotę:)
OdpowiedzUsuńNie znałam tego, ale dobrze wiedziec ;)
OdpowiedzUsuńHah, ja nawet w szkole o nich nie słyszałam :P ale algi w alginacie chyba lubię najbardziej ^^
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam takich alg, ciekawe:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://kosmetycznawyspa.blogspot.co.uk/
Ja też nie odważyłabym się wypić takiego naparu;/
OdpowiedzUsuńMacerat się robi :)
OdpowiedzUsuńsuper się prezentują :D
OdpowiedzUsuńteż nie odważam się stosować alg "wewnętrznie". Ledwie znoszę ten zapach stosując na skórę... ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za cynk o Setare!
Ja jeszcze nie miałam okazji używać alg.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że nie dałabym rady z tym zapachem ;)
OdpowiedzUsuńZaciekawilas mnie nimi
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy produkt.
OdpowiedzUsuńWygląd nie zachęca do kupienia i stosowania jednak to co brzydkie i śmierdzące przynosi najlepsze efekty.Nie słyszałam o tym morszczynie nawet w szkole ale bardzo mnie on zainteresował.
OdpowiedzUsuńWłaśnie sobie je zamówiłam. Nigdy nie stosowałam jeszcze alg więc jestem bardzo ciekawa co to będzie:)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia :) Ja morszczyn pęcherzykowaty testowałam w formie naparu, pomógł mi w regulacji produkcji hormonów tarczycy. Dzięki niemu czuję się znacznie lepiej!
OdpowiedzUsuń