24.04.2013

Algi morskie Fucus czyli niezwykła noc zwykłego morszczynu :)

Najpopularniejsze algi w blogerskim światku to zdecydowanie spirulina. Dziś opowiem Wam o algach mniej popularnych, ale równie ciekawych - algach fucus.

Algi morskie Fucus (Vesiculosus) to nic innego niż znany chyba wszystkim z zajęć biologi morszczyn pęcherzykowaty :)
Ten niepozorny organizm znajduje ogromne zastosowanie w kosmetyce: pomaga w walce z trądzikiem, łagodzi objawy łuszczycy, przywraca naturalne PH skóry, sprzyja gojeniu się ran, pomaga zwalczać rozstępy, działa antycellulitowo, przeciwmiażdżycowo, przeciwzapalnie, wspomaga odchudzanie, wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych, poprawia koloryt skóry, a także regularnie stosowany sprzyja procesom regeneracji i odbudowy włosów  

Morszczyn zawiera jod organiczny i nieorganiczny, związki śluzowe: kwas alginowy, fukoidyna, laminaryna, mannitol oraz całą gamę witamin (B1, B2, C, D, E, H, K, kwas foliowy), mikroelementy (żelazo, mangan, kobalt). Jest bogaty w aminokwasy: glicynę, prolina, które są budulcem włókien elastynowych. Stosowanie morszczynu poprawia nawilżenie skóry i zwiększa elastyczność. Zawarte w morszczynie polimery działają higroskopijnie, tworząc na skórze nawilżającą warstwę, zapobiegającą utracie wody ze skóry.


Algi fucus ze sklepu Setare.pl


Algi otrzymujemy w woreczku strunowym, dlatego dla własnej wygody dobrze jest je sobie przesypać; ja wsypałam je do słoiczka z masła BeECO.
Mają formę suszonych płatków, są twarde, niemal czarne, a po zalaniu wrzątkiem odzyskują sprężystość i miękkość. Forma płatków może nie dla wszystkich być wygodna, ale zawsze można pomóc sobie i zmielić je w młynku :) Algi fucus wydzielają intensywny, rybi zapach, typowy zresztą dla alg.
Ja najczęściej stosowałam napar z morszczyna w formie toniku do przemywania twarzy (łyżeczka alg na pół szklanki gorącej wody, odcedzamy i trzymamy w lodówce). Taki tonik  przyjemnie nawilża, ale przede wszystkim wyraźnie napina skórę. Mam również wrażenie, że pozytywnie działa na wszelkiego rodzaju skórne niespodzianki, bo goją się szybciej i bez większych problemów.
Od czasu do czasu stosowałam również maseczkę z alg fucus na bazie z żelu z siemienia lnianego. Płatki same w sobie do maseczki są raczej zbyt toporne, za to zmieszane z żelem lnianym dobrze trzymają się skóry. Taką papkę nakładamy na skórę, kiedy jest jeszcze ciepła i trzymamy ok. 15-20 min. Skóra jest zregenerowana, nawilżona i ma wyrównany koloryt. Jest z taką maską trochę "babrania", ale dla takich efektów myślę, że warto :)
Stosowałam także płukankę z alg na włosy - tutaj akurat nie zauważyłam żadnych odczuwalnych efektów, ale na moje włosy nie działa prawie nic, także już się przyzwyczaiłam :P
Nie odważyłam się natomiast stosować morszczynu w formie kuracji wewnętrznej, jako naparów do picia. Zapach skutecznie mnie odrzucał ;) Niemniej takie napary są również rekomendowane.

Algi fucus nabyć można w sklepie Setare.pl KLIK w cenie 9 zł/100 g.

A już jutro w sklepie Setare.pl będzie darmowa dostawa! :) Po szczegóły zapraszam TUTAJ



*Ciekawa jestem, czy znacie morszczyna z nieco innej strony niż tej szkolnej? :) Lubicie w ogóle algi?*


25 komentarzy:

  1. Wygląda trochę jak ozdobne, czekoladowe płatki do tortów. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. nie mialam nigdy stycznosci z algami w takiej postaci;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Używam spiruliny. Forma morszczynu zdaje się być trudniejsza w 'obsłudze'

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale piękne zdjęcia zrobiłaś!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam z takiej formy, ale ja alchemiczne zajęcia już porzuciłam...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja łyżeczkę zalewałam wrzącą wodą,ok.pół szklanki,po odczekaniu spryskiwałam włosy pod olej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Od czasu czasu korzystam z dobrodziejstw spiruliny. Ten zielony proszek po zmieszaniu z jogurtem naturalnym/mlekiem potrafi zdziałać cuda na mojej głowie:) Po jego użyciu cieszę się sypkimi włosami:)

    Dotychczas nie miałam do czynienia z morszczynem pęcherzykowatym. Będę musiała zamówić to cudo, ponieważ moja skóra znajduje się w katastrofalnym stanie. Chętnie pozbędę się niespodzianek i ran.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie praktykowałam ale mam ochotę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znałam tego, ale dobrze wiedziec ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hah, ja nawet w szkole o nich nie słyszałam :P ale algi w alginacie chyba lubię najbardziej ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Nigdy nie używałam takich alg, ciekawe:)
    pozdrawiam
    http://kosmetycznawyspa.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja też nie odważyłabym się wypić takiego naparu;/

    OdpowiedzUsuń
  13. też nie odważam się stosować alg "wewnętrznie". Ledwie znoszę ten zapach stosując na skórę... ;-)

    Dziękuję za cynk o Setare!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja jeszcze nie miałam okazji używać alg.

    OdpowiedzUsuń
  15. Coś czuję, że nie dałabym rady z tym zapachem ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wygląd nie zachęca do kupienia i stosowania jednak to co brzydkie i śmierdzące przynosi najlepsze efekty.Nie słyszałam o tym morszczynie nawet w szkole ale bardzo mnie on zainteresował.

    OdpowiedzUsuń
  17. Właśnie sobie je zamówiłam. Nigdy nie stosowałam jeszcze alg więc jestem bardzo ciekawa co to będzie:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetne zdjęcia :) Ja morszczyn pęcherzykowaty testowałam w formie naparu, pomógł mi w regulacji produkcji hormonów tarczycy. Dzięki niemu czuję się znacznie lepiej!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz. Potrzebujesz o coś zapytać - śmiało, chętnie odpowiem :)